-9.8 C
Oslo
środa, 24 kwietnia, 2024
motty_kredyty norweskie

Kto stwarza większe ryzyko wystąpienia ognisk epidemii w rolnictwie – norweska młodzież czy imigranci?

Według norweskich rolników o wiele częściej do zakażeń w obrębie miejsc pracy dochodzi w momencie, gdy zatrudnieni zostają młodzi Norwegowie niż obcokrajowcy. Z czego wynika wzmożona transmisja wirusa wśród autochtonów?

Modlitwa o zagranicznych pracowników

Pomimo zaleceń władz, aby zatrudniać bezrobotnych oraz młodocianych Norwegów, rolnicy z krainy fiordów podchodzą do tego pomysłu wyjątkowo niechętnie. Niepokoją ich niezbędne szkolenia, które kosztują, mniejsza efektywność pracowników oraz wzmożone prawdopodobieństwo wybuchu ognisk epidemii na terenie gospodarstw rolnych. Jak to możliwe, by rodowici Norwegowie stanowili w kwestii transmisji zakażeń o wiele większe ryzyko niż imigranci?

Imigranci vs. Norwegowie

Norwescy rolnicy zwracają uwagę na to, że zagraniczna siła robocza przed wjazdem do krainy fiordów jest wielokrotnie testowana na obecność koronawirusa oraz odbywa obowiązkową kwarantannę. Nie ma wobec tego możliwości, aby osoba zarażona dostała się na teren gospodarstwa. Dodatkowo imigranci najczęściej mieszkają wspólnie w kohortach, które znajdują się na terenie miejsca pracy. Nie mają dużego kontaktu ze środowiskiem zewnętrznym, dzięki czemu ryzyko transmisji wirusa i wybuchu ogniska epidemii jest znikome.

Jak natomiast kwestia ta wygląda w przypadku Norwegów? Najczęściej dojeżdżają oni do pracy, co oznacza kontakt z wieloma różnymi ludźmi – w komunikacji miejskiej, w domu oraz podczas dodatkowych zajęć. 

pole Norwegia
Producenci warzyw w Norwegii apelują –  „Pozwólmy norweskim rolnikom korzystać z zagranicznej siły roboczej, tak jak to robili przez wiele lat”.

„W zeszłym roku sprowadziliśmy setki pracowników z Litwy, a w gospodarstwie nie było ani jednej epidemii” – twierdzi Johan Morten Haugan w rozmowie z NRK, który jest producentem warzyw w Trøndelag.

Czy to jest opłacalne?

Rolnicy podkreślają także to, że norwescy pracownicy są o wiele mniej opłacani i efektywni od siły robocze zza granicy.

Jak mówi Haugan – „Płacimy zbiorowo […], więc stawka godzinowa jest taka sama niezależnie od tego, kto pracuje. Ale jeśli mamy skorzystać z norweskiej siły roboczej, musimy podwoić liczbę pracowników z powodu braku kompetencji”.

Brak rąk do pracy i niewykwalifikowana siła robocza, która niekiedy nie chce wykonywać prac rolnych, niepokoi właścicieli przedsiębiorstw. A braki w kadrach rosną.

Roald Vold, który także jest producentem warzyw w Norwegii, apeluje – „Musimy mieć ludzi, którzy mają odpowiednie doświadczenie w naszej produkcji, a powinniśmy byli mieć ich wczoraj”. 

- Polecamy -