Władze krainy fiordów doszły do tego, kto stoi za ostatnimi atakami hakerskimi. W poniedziałek Norwegowie oficjalnie oskarżyli chińskich cyberprzestępców o incydent, do którego doszło w marcu tego roku.
Tło wydarzeń
O całym incydencie pisaliśmy w jednym z naszych poprzednich artykułów – Cyberatak na norweski parlament. Jak poinformował wtedy prezydent Stortingu – Tone W. Trøen – podczas ataku wydobyto dane, a całe zajście uznać można za tak na demokrację.
Hakerzy skorzystali wtedy z luk w programie pocztowym, który wykorzystywany jest m.in. przez norweskich parlamentarzystów – Microsoft Exchange Server.
Przypomnijmy, że to nie jedyny atak hakerów na norweskie władze w przeciągu ostatnich 12 miesięcy. Oprócz incydentu, który miał miejsce w marcu, zupełnie oddzielne włamanie miało także miejsce we wrześniu zeszłego roku.
Wina po stronie chińskich hakerów
Jak stwierdziła w poniedziałkowym oświadczeniu Ine Eriksen Soreide – norweska minister spraw zagranicznych – „To był bardzo poważny incydent, który miał wpływ na naszą najważniejszą instytucję demokratyczną”.
Po szczegółowej analizie danych wywiadowczych ustalono, że za marcowymi atakami stoją chińscy hakerzy. Wniosek ten potwierdziły także UE i Microsoft. Soreide poinformowała także, że kontaktowano się już z ambasadą chińską, aby „bezpośrednio poruszyć tę sprawę”.
Jak dodała – „Oczekujemy, że Chiny potraktują tę kwestię poważnie i zapewnią, że taki incydenty się nie powtórzą. […] Pozwolenie na takie złośliwe działania cybernetyczne jest sprzeczne z normami odpowiedzialnego zachowania państw, które są wspierane przez wszystkie państwa członkowskie ONZ”.
Również wczoraj m.in. Stany Zjednoczone postawiły przed chińskim Ministerstwem Bezpieczeństwa Państwowego zarzuty o globalne akty o charakterze cyberprzestępczym.
Chińska ambasada w Norwegii jak na razie nie odniosła do oskarżeń.