Jak donosi gazeta Dagsavisen Demokraten służby graniczne w Svinesund złapały 5 Polaków, którzy próbowali przemycić aż 268 kg mięsa na terytorium Norwegii.
Bezpańskie pakunki
Służby mundurowe znajdujące się na granicy rutynowo miały przeprowadzić kontrolę pojazdu.
Jak twierdzi Per Kristian Grandahl – „Kierowca samochodu, Polak urodzony w 1970 roku, powiedział wtedy, że ma przy sobie czterech pasażerów, którzy jadą do pracy do Norwegii”.
Służby dokładnie sprawdziły bagaże należące do wszystkich osób jadących pojazdem i nie znalazły żadnych nieprawidłowości. Jednak w furgonetce znajdowały się także inne pakunki, do których żaden z Polaków nie chciał się przyznać. Wśród nich była duża ilość kartonowych pudeł, walizek i toreb.
Zadziwiający nadbagaż
W trakcie kontroli okazało się, że pakunki, do których nie chciał się przyznać żaden z Polaków, skrywają w swoich wnętrzach aż 268 kg przemycanego mięsa. Przemytnicy starali się tym samym uniknąć płacenia podatków, które oscylowałyby w tym wypadku wokół 18 tysięcy NOK.
MOTTY. WIĘKSZA SZANSA NA KREDYT
Do przemytu przyznał się kierowca auta, który, co się okazało, został wcześniej już dwukrotnie przyłapany na próbach przemytu.
Zaistniała sytuacja jest nazywana przez norweskich funkcjonariuszy tzw. taksówką towarową. Według nich tego typu praktyki stały się szczególnie popularne podczas ostatniego roku.
Najkrócej rzecz ujmując, jest to nielegalny, prywatny transport towarów, które nie zostały zgłoszone odpowiednim służbom. Najczęściej tego typu produkty przemycane są z krajów Wschodniej Europy i mają docelowo trafić do wybranych odbiorców w krainie fiordów.
Nie koniec kłopotów
Okazało się także, że podczas kontroli furgonetka nie spełniała niezbędnych wytycznych, jeżeli chodzi o wagę, której dopuszczalna wartość wynosi 3 500 kg. Auto Polaków ważyło 4 700 kg, a gdyby wziąć pod uwagę także dodatkowe obciążenie wynikające z przemycanego towaru, przekroczyliby limity aż o 1,5 tony.
Kierowca nie chciał ujawnić, dla kogo przewoził niezarejestrowane towary.