To już jasne – po przeliczeniu wszystkich głosów wiadomo, że tegoroczne wybory parlamentarne w Norwegii wygrała Partia Pracy. Ugrupowanie, na którego czele stoi Jonas Gahr Støre otrzymało łącznie 26,4% poparcia.
Wybór Norwegów padł na lewicę
„Czekaliśmy, mieliśmy nadzieję i tak ciężko pracowaliśmy, a teraz możemy wreszcie powiedzieć: zrobiliśmy to!” – powiedział Støre krótko po ogłoszeniu wyników.
Partia Pracy zdobyła łącznie 26,4% głosów. Następny krok to utworzenie koalicji. W najbliższym czasie ugrupowanie Partii Pracy będzie prowadzić negocjacje z pozostałymi partiami centrolewicowymi.
Støre zaznaczył, że będzie chciał rozmawiać ze wszystkimi, którzy chcą zmian, a rozmowy zacznie najpewniej od Partii Centrum oraz Socjalistycznej Partii Lewicy.
„Mamy teraz wielką odpowiedzialność: zdobyliśmy znaczącą większość. Trzeba dokonać pewnych wyborów. Ale myślę, że każdy musi czuć tę odpowiedzialność. Będziemy mieli dobry proces tworzenia nowego rządu […]” – mówi Støre.
MOTTY. WIĘKSZA SZANSA NA KREDYT
Konserwatyści ustępują po 8 latach rządów
Erna Solberg, której ugrupowanie otrzymało w sumie 20,5% poparci, pogratulowała wygranej swojemu głównemu rywalowi. Zapowiedziała także, że przejęcie władzy odbędzie się w uporządkowany sposób zaraz po przedstawieniu przyszłorocznego budżetu państwa, czyli 13 października.
Przewiduje się, że to właśnie Støre zastąpi Solberg i zostanie 36. premierem Norwegii.
Jak wynika z prognoz – Partia Pracy wraz z Partią Centrum oraz Socjalistyczną Partią Lewicy może liczyć na większość parlamentarną, posiadając 89 mandatów na 169 możliwych.
Utworzenie nowego rządu może potrwać nawet miesiąc. Rozważając koalicję, Støre bierze pod uwagę także Partię Czerwonych i Partię Zielonych.
Frekwencja wyborcza wyniosła 76,5% – to jeden z najgorszych wyników w Norwegii od 1945 roku.